Roman Boreyko, Spotkanie w Pyrach zadecydowało o losach II wojny światowej


Na przełomie czerwca i lipca 1939 roku, w obliczu pewnego juz najazdu Niemiec, polski Sztab Główny podjął strategiczną decyzję, która zadecydowała o wyniku II Wojny Światowej. Postanowiono przekazać służbom kryptowywiadu Francji i Wielkiej Brytanii całość urządzeń, dokumentacji i doświadczenia zebranego przez BS-4, czwartę (niemiecką) sekcję Biura Szyfrów, w kilkuletnim odczytywaniu niemieckiej korespondecji szyfrowanej przy pomocy maszyn Enigma. Konferencja kryptologów odbyła się w ośrodku łączności polskiego wywiadu, Oddziału II Sztabu Głównego, w Pyrach pod Warszawą.
Przed 70 laty zapewne nikt z uczestników nie zdawał sobie sprawy z historycznego wymiaru spotkania. Dzisiaj wiadomo, że dzięki znajomości szyfrów Enigmy Alianci wygrali z niemieckimi okrętami podwodnymi „Bitwę o Atlantyk”. Bez Enigmy zwycięskie zmagania brytyjskiej 8 Armii z niemieckim Afrika Korps na libijskiej pustyni mogły potoczyć się zupełnie inaczej, a bez znajomości szyfrów Abwehry, niemieckiego wywiadu wojskowego, lądowanie Sprzymierzonych w Normandii, tak zwany D-Day, mogło zakończyć się klęską, a nie zwycięstwem. Ocenia się, że posiadanie tajemnicy Enigmy przyspieszyło zwycięstwo Aliantów co najmniej o 2 lata.
Spotkanie w podziemiach betonowego budynku ukrytego w Lasach Kabackich nie było pierwszą trójstronną konferencją francuskich, brytyjskich i polskich oficerów kryptowywiadu. Podobne konsultacje odbyły się z francuskiej inicjatywy w Paryżu w dniach 7-9 stycznia 1939 roku. Zorganizował je Gustave Bertrand szef sekcji dekryptażu wywiadu wojskowego Service de Renseignement. Bertrand nie był kryptologiem i nigdy nie pretendował do tego miana. Według oficerów brytyjskiej Secret Service był „geniuszem w wykorzystywaniu wiedzy innych”, a także świetnym handlarzem materiałami wywiadowczymi związanymi z szyframi, kodami, deszyfrażem, itp. Sowiecki szpieg w brytyjskim wywiadzie, Kim Philby, w charakterystyce sporządzonej dla NKWD stwierdził, że Bertrand był „tłuściochem o niemiłym charakterze, milczącym i zamkniętym jak ostryga”. 

 
W grudniu 1938 roku Bertrand zaproponował polskiemu BS-4 oraz brytyjskiej komórce kryptowywiadu GC&CS (Government Code and Cipher School) spotkanie poświęcone możliwościom złamania szyfru maszynowego Enigmy. Francuzi nie mieli żadnych osiągnięć w tej dziedzinie. Anglikom udało się złamać komercyjną Enigmę, którą posługiwała się w latach 30-tych włoska marynarka wojenna, ale ich czołowy kryptoanalityk Dillwyn Knox nie poradził sobie z wojskową wersją maszyny. Natomiast Polacy od 6 lat czytali niemiecką korespondencję szyfrowaną wojskową Enigmą. Podczas trwających 2 tygodnie „kryptologicznych manewrów”, przeprowadzonych w BS-4 w styczniu 1938 roku, odszyfrowywano około 75 procent niemieckich depesz w ciągu kilku godzin od przechwycenia ich przez stacje nasłuchowe.
Przed wyjazdem na paryską konferencję, przedstawiciele BS-4, podpułkownik Gwido Langer oraz major Maksymilian Ciężki, otrzymali jasną instrukcję: nie ujawnić nic, jeśli uznają, że partnerzy nie złamali Enigmy. Rozmowy były więc ogólnikowe, chociaż mjr Ciężki o mały włos nie zdradził sukcesu BS-4 mówiąc, że niemieccy szyfranci ustalając klucz depeszy wybierają „dziecinne” kombinacje liter. Na szczęście gospodarze, Bertrand i kapitan ze sztabu lotnictwa Henri Braquenié oraz brytyjscy partnerzy, szef GC&CS komandor Alastair Denniston oraz główny kryptoanalityk „Dilly” Knox nie zorientowali się, że Ciężki wie znacznie więcej niż mówi. W sumie dyskusja była drętwa, nie pomogła nawet zorganizowana przez Bertranda kolacja u Drouanta, najlepszej restauracji Paryża. Wspólny protokół stwierdzał ogólnikowo: „wymiana poglądów była dla wszystkich pożyteczna”, a uczestników „łączy wspólne usilne dążenie do osiągnięcia pozytywnych wyników”. Uzgodniono, że kolejne spotkanie odbędzie się w Warszawie, jeśli którykolwiek z partnerów będzie miał „coś nowego” do przekazania.
W swoim sprawozdaniu z paryskich konsultacji Denniston wspomniał, że dokonano użytecznej wymiany poglądów na kwestie techniczne, natomiast Knox określił rozmówców jako „głupców i ignorantów”, potwierdzając w ten sposób krążącą o nim opinię, że poza kilkoma przyjaciółmi nie cierpi ludzi, z którymi przychodzi mu się spotykać i rozmawiać.
Na początku lata 1939 roku polski Sztab Główny uznał, że „w obliczu zagrożenia wojną tajemnica Enigmy winna zostać wykorzystana, jako polski wkład do wspólnej obrony i przekazana naszym przyszłym sojusznikom”. Szef BS-4, ppłk Gwido Langer wysłał 30 czerwca do Paryża i via Paryż do Londynu depeszę z umówionym hasłem „jest coś nowego”. Proponował spotkanie w Warszawie 24 lipca, na które specjalnie zapraszał angielskiego kryptologa Dillwyna Knoxa.
Dilly” Knox nie miał najmniejszej ochoty wyjeżdżać do Warszawy. Uważał, że to strata czasu, bo Polacy nie mają niczego do zaoferowania. Knox był wyznawcą szkoły „papieru i ołówka”. Odrzucał koncepcję, że tajemnicę maszyny można złamać przy pomocy innej maszyny. Do wyjazdu do Polski skłonił go zapewne szef Secret Intelligence Service admirał Hugh Sinclair, który odwiedził Knoxa w domu, ku radości jego synów, którzy po raz pierwszy zobaczyli „prawdziwego admirała”.
Obok szefa GC&CS komandora Alastaira Dennistona oraz głównego kryptoanalityka GC&CS Dillwyna Knoxa, do Warszawy wyjechał co najmniej jeszcze jeden przedstawiciel brytyjskiej społeczności wywiadowczej. Marian Rejewski, który złamał tajemnicę Enigmy, odnotował we wspomnieniach, że był to „niejaki Sandwich”, który nie był kryptologiem, lecz zajmował się „kwestiami łączności” i „tylko raz, przelotnie zaglądnął do naszego pokoju”. O Sandwichu wspomina też Denniston w notatkach z wizyty w Warszawie. Niektórzy historycy brytyjscy wysunęli tezę, że pod maską „profesora Sandwicha, matematyka z Oxfordu”, krył się pułkownik Stewart Menzies, desygnowany już na szefa SIS po chorym na raka admirale Sinclairze. Wiele jednak wskazuje, że tym trzecim był komandor Humphrey Sandwith, który kierował radiowywiadem Royal Navy. Knox po powrocie opowiadał rodzinie, że brak zainteresowania Sandwitha osiągnięciami polskich kryptologów miał przyziemne źródło. Podobno komandor Royal Navy przejadł się i przepił w warszawskich restauracjach Cristal i Bachus tak potężnie, że stracił kontakt z rzeczywistością.
Nie wykluczone jednak, że do Polski przybyli „profesor” Sandwich, czyli Stewart Menzies, oraz komandor Humprey Sandwith. Denniston odnotował bowiem, że on i Knox pojechali do Warszawy pociągiem, natomiast „pozostała dwójka, osobno, samolotem”. Samolotem na pewno przyleciał komandor Sandwith. Pozostaje pytanie kim był jego towarzysz podróży? Szef Oddziału II w 1938 roku płk Stefan Mayer opisywał powojenne spotkanie ze Stewartem Menzies, podczas którego panowie przypomnieli sobie, że poznali się „przy okazji Enigmy”.
Większość historyków podaje, że konferencja w Pyrach odbyła się w dniach 24-26 lipca 1939 roku, co nie jest prawdą. 24 lipca przyjechali do Warszawy pociągiem Nord-Express Francuzi: Gustave Bertrand oraz Henri Braquenié. Gospodarz spotkania, pułkownik Gwido Langer ulokował ich w hotelu Polonia. Tego samego dnia Denniston i Knox wyjechali pociągiem z Londynu. Ze stempla kontroli granicznej Policji Państwowej w paszporcie Dennistona wynika, że granicę polską w Zbąszyniu przekroczyli 25 lipca. Dotarli do Warszawy przed wieczorem i zamieszkali w hotelu Bristol.
Ulokowanie gości w odrębnych hotelach służyło nie tylko maskowaniu tajnej konferencji. Pułkownik Langer nie chciał urazić próżnego szefa francuskiego kryptowywiadu, któremu przez 6 lat kontaktów w Paryżu i w Warszawie wmawiał, że kryptolodzy Biura Szyfrów nadal biedzą się nad złamaniem Enigmy. Teraz, dzień przed przyjazdem Anglików, ujawnił mu w ogólnych sformułowaniach, że Polacy osiągnęli przełom. Tłumaczy to spokojną reakcję Bertranda w Pyrach, gdzie Francuz był chyba bardziej zadowolony niż urażony widząc, że został wtajemniczony wcześniej niż Anglicy.
Środa 26 lipca była „Wielkim Dniem”, jak odnotował Denniston. Samochody Sztabu Głównego zabrały gości z hoteli o 7.00 rano i przewiozły „na polanę w lesie, jakieś 20 kilometrów od Warszawy. Tam stał potężnie zbudowany i pilnie strzeżony budynek biurowy z podziemnymi pomieszczeniami” – pisał Denniston. Był to ośrodek łączności Oddziału II w Pyrach.
Po częsci oficjalnej prowadzonej przez zwierzchnika Oddziału II płk. Mariana Smoleńskiego, którą Denniston określa jako „przydługą”, a wygłaszane przemówienia jako „pompatyczne”, major Maksymilian Ciężki przeszedł do konkretów. Odsłonił polską replikę niemieckiej Enigmy wojskowej i zaczął tłumaczyć w jaki sposób Polacy odtworzyli jej konstrukcję i złamali tajemnicę szyfrowania.
Na widok kopii Enigmy zapanowało „osłupienie” – odnotował Bertrand, który z miejsca zapytał „skąd ją wzieliście”. „Zrobiliśmy sami” – odparł ppłk Langer.
Wykład mjr. Ciężkiego trwał 3 godziny. Knox, który siedział obok, „reagował bardzo źle na jego wyjaśnienia” – pisał w sprawozdaniu Denniston, który przyznaje, że pojął rozumowanie polskich kryptoanalityków dopiero po wykładzie, kiedy wszyscy zeszli do podziemi i gościom pokazano urządzenia służące do dekryptażu: płachty Zygalskiego, cyklometr i bomby kryptologiczne. Coraz bardziej zdziwionym gościom zapowiedziano, że otrzymają od Biura Szyfrów po jednym egzemplarzu polskiej repliki wojskowej Enigmy, pełną dokumentację techniczną urządzeń służących do mechanicznego dektryptażu, rozszyfrowane depesze niemieckie oraz całość polskiego know-how.
Knox towarzyszył nam przez cały czas zachowując grobowe milczenie i był wyraźnie na coś wyjątkowo wściekły. Wybuchnął dopiero, gdy wracaliśmy, w samochodzie, sądząc, że nikt nie rozumie angielskiego. Wściekał się i wrzeszczał, że Polacy okłamali nas teraz, tak jak nakłamali nam w Paryżu. Powtarzał, że to jeden wielki szwindel. Że Polacy nigdy niczego nie rozpracowali. Że podwędzili to przed laty i śledzili kolejne modyfikacje, tak, jak każdy mógłby to zrobić. Ale na początku musieli, gdzieś kupić lub ukraść rozwiązanie”.
W rodzinnym przekazie furię Knoxa tłumaczono „charakterystyczną” dla niego reakcją na poczucie zawodu. Knox przez kilkanaście miesięcy zmagał się z Enigmą i poddał się nie mogąc między innymi rozpracować układu klawiatury i kolejności liter na bębnach szyfrujących. W Pyrach dowiedział się od Polaków, że układ klawiatury jest identyczny z niemieckimi maszynami do pisania, QWERTZU, a kolejność liter taka, jak w alfabecie: od A do Z. Tak prostego układu nie brał pod uwagę, nawet go nie rozpatrywał.
Gwałtowna reakcja Knoxa wprawiła Dennistona w zakłopotanie. „Reszta dnia była koszmarem” – zanotował. Chciał nawet natychmiast wyjechać z Warszawy, ale Bertrand przekonał go, żeby został do końca konferencji. Już z Londynu, Denniston przepraszał listownie Bertranda za zachowanie kolegi obiecując: „nigdy nie zabiorę go już na konferencję, jeśli tylko da się tego uniknąć”.
Drugi dzień spotkania w Pyrach poświęcony był technicznej dyskusji z polskimi kryptologami: Marianem Rejewskim, Henrykiem Zygalskim i Jerzym Różyckim oraz inżynierami i technikami, którzy zbudowali repliki Enigmy oraz skonstruowali „bomby kryptologiczne”. Knox już ochłonął i mimo kłopotów językowych wymiana informacji i poglądów przebiegała wartko, w doskonałej atmosferze. Dennistona nurtował natomiast spokój Bertranda: „zachowanie Bertranda było dla mnie zagadką. Jestem przekonany, że doskonale wiedział o pracy Polaków i tylko udawał zdziwienie”.
Francuscy i brytyjscy kryptolodzy opuścili Warszawę 28 lipca. Bertrand i Braquenié odlecieli samolotem LOT-u do Paryża, Denniston i Knox wyjechali pociągiem. Denniston przekroczył granicę w Zbąszyniu tego samego dnia, ale Knoxa zawrócono, gdyż jego paszport został przy wjeździe źle ostemplowany. Musiał wrócić do Poznania, by ponownie otrzymać wizę w niemieckim konsulacie. Przerwę wykorzystał na pisanie rozpoczętego w Warszawie sprawozdania z wizyty. Jest to dokument zaprawiony żółcią. Według najlepszego wówczas kryptoanalityka brytyjskiego, weterana legendarnego „Pokoju nr 40 Admiralicji”, Polakom udało się „przypadkowo” rozwiązać tajemnicę Enigmy, bowiem „mieli szczęście”. Nadal nie wierzył polskim partnerom pisząc: „Schensky [Ciężki] ma bardzo małą wiedzę o maszynie i być może stara się ukryć przed nami fakty”. Zalecał też potraktować „ze znacznym sceptycyzmem” polskie metody, a z „nieufnością” rozpracowany przez Polaków system połączeń elektrycznych Enigmy.
Dwie polskie repliki Enigmy zapakowane w skrzynie z pieczęciami francuskiej poczty dyplomatycznej zostały wysłane polskim statkiem z Gdyni pod opieką ppłk Gwido Langera i francuskiego kuriera dyplomatycznego. 7 sierpnia 1939 roku dotarły do Paryża. Ppłk Langer przez dwa dni szkolił francuskich kryptoanalityków i 9 sierpnia odleciał do Londynu.
Enigmę przeznaczoną dla GC&CS przejął w Paryżu szef lokalnej placówki Secret Intelligence Service, komandor Wilfred Dunderdale, który zapakował ją w największą torbę poczty dyplomatycznej jaką dysponowała imperialna ambasada. Opiekę na przesyłką przejęli: Tom Green, prawa ręka Dunderdale’a, którego mianowano tymczasowo posłańcem królewskim, oraz współpracujący z paryską placówką SIS dwaj prawnicy z kancelarii Archibald & Archibald. Konwój wraz z Dunderdalem i Bertrandem opuścił dworzec St. Lazare 16 sierpnia i wieczorem dotarł na dworzec Victoria w Londynie, gdzie na peronie czekał płk Stewart Menzies.
Zastrzyk polskiej wiedzy i techniki dekryptażu sprawił, że w wojennej siedzibie GC&CS w Bletchley Park prace nad złamaniem Enigmy ruszyły z miejsca. Kiedy Knox przekazał otrzymany w Warszawie schemat połączeń wewnętrznych Enigmy, 23 letni matematyk Peter Twinn, w ciągu dwóch godzin odszyfrował kilka starych depesz. Szef sekcji lotniczej Bletchley Park, Josh Cooper, poklepał go wówczas po ramieniu mówiąc: „jesteś pierwszym Anglikiem, który odczytał depeszę Enigmy”.
Kryptoanalityk Gordon Welchman, szef Baraku 6 ośrodka Bletchley Park, w którym łamano szyfry Wehrmachtu i Luftwaffe, oceniał: „system dziurkowanych arkuszy Zygalskiego musiał być poprzednikiem systemu rozwiniętego w Bletchley jesienią i zimą 1939/40. Maszyna testująca używana przez zespół ‘Dilly’ Knoxa musiała być oparta na ‘cyklometrze’. Odpowiadająca sześciu Enigmom ‘bomba’ Rejewskiego musiała być podstawą maszyny, nad którą Turing pracował jesienią 1939 roku.”
Zdaniem Welchmana, Marian Rejewski „może być uważany za największego kryptoanalityka swoich czasów”.
x x x
Po kampanii wrześniowej zespół BS-4 trafił do Francji. Bertrand przejął opiekę nad polskimi kryptoanalitykami i strzegł ich zazdrośnie, nie dopuszczając do nich Anglików. W Bletchley Park prace utknęły. 7 stycznia 1940 roku Knox, pisał w notatce dla Dennistona: „jestem całkiem bezczynny”. Dwa dni później Denniston prosił szefa Secret Intelligence Service Stewarta Menzies, żeby zorganizował przyjazd Polaków, bowiem „mają dziesięcioletnie doświadczenie i ich krótka wizyta może okazać się niezwykle cenna”. Następnego dnia szef SIS napisał list do szefa Service de Renseignement pułkownika Louisa Riveta, w którym prosił o zgodę na krótki przyjazd Rejewskiego, Zygalskiego i Różyckiego, „żeby pomogli moim ekspertom”. W 1940 roku trójka Polaków nie wyjechała z Francji.

Roman Boreyko